Glamurki – „Witaj,szkoło!”

No niestety! Lubiłam szkołę! 

 Bardzo chciałabym móc przytaczać, jak niektórzy moi znajomi malownicze i pełne buntu historie o tym,

jak koszmary edukacji wykuwały ich barwne osobowości.

Nie mogę! Lubiłam się uczyć!

 I co gorsza (do tego naprawdę jest mi trudno przyznać się bez wstydu)

 pod koniec wakacji niecierpliwie czekałam na początek roku szkolnego.

Okropnie niebuntownicze!

Wyznam więcej, uwielbiałam stać w kolejce po podręczniki, (a potem takie nowiusieńkie wąchać)i okładać je kolorowym papierem.

W czasach kryzysu wykorzystywałam do okladania również tapety ścienne.

Robienie godzinami marginesów, w pustych jeszcze zeszytach, przyprawiało mnie o rozkoszne dreszcze. 

Czasami rysowałam jakąś  sobie jakąś śmiesznostkę na marginesie.

 Potem  zimą podczas lekcji, notujac, niespodziewanie docierałam do tej strony z obrazkiem i odkrywałam 

z dzika radością, jak największy skarb.

Bardzo chciałam do szkoły!

Kiedy okazało się, że ze wzgledu na leworęcznośc nie pójdę( jak ja ryczałam) rok wcześniej do pierwszej klasy,

na znak protestu chodziłam do przedszkola z pustym tornistrem i workiem na kapcie. (babcia uszyła mi cudny z muchomorkiem)

Nie mogłam sie doczekać momentu, w którym tajemniczy świat nauki odkryje przede mną swoje wrota.

Po czwartej klasie tak bardzo przeżywałam, ze za chwile dowiem się na czym bedą polegać lekcje biologii i geografii, 

że ostatniej wakacyjnej nocy przeczytałam oba podręczniki. 

Bylam kujonem?

Chyba nie. Uczyłam się tego, co trzeba było umieć czasem z wielkim trudem,(dzieki mamo,za tabliczkę mnożenia)

ale posjonowało mnie zdobywanie wiedzy samemu.

Grzebałam zawziecie w encyklopediach i chętnie szperalam w bibliotece. Zeby wiedzieć więcej!

Jestem beznadziejna?

No dobra, w liceum nienawidzilam chemii i uciekałam z niektórych przedmiotów. 

Wykorzystywałyśmy z moja przyjaciółką gabinet w pobliskiej przychodni, gdzie ja odgrywałam scenę np. zemdlenia,

a ona stanowczo domagała się zwolnienia również dla siebie-żeby bezpiecznie odstawić mnie do domu-oczywiscie.

Z powodu klasówek i sprawdzianów przeprowadzałam akcję”choroba”,odpowiednio wcześnie markotniejąc,

 tracąc apetyt i nabijajac termometr do niepokojącego 37*6.

We wrześniu tęsknię za szkołą.

I co roku  myślę o tym, jak fajnie było dowiedzieć się tych wszystkich rzeczy i mieć je teraz w głowie.(choćby po to,żeby rozwiązać krzyżóweczkę)

Patrze na dzieciaki w białych koszulach,na złote liscie i chce mi się rysować marginesy.

Może ma rację, pewien Bogu Miły człowiek, który twierdzi, że każdego roku powinno się nauczyć czegoś nowego.( np.jeżdzić na rolkach, albo rozpoznawać gwiazdozbiory)

Oczywiście,tylko jeśli się lubi uczyć.

Ja,kurcze, lubię.